sobota, 28 kwietnia 2012

Wspomnienia z III Konkursu Piosenki Radzieckiej 1964

Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze dla wielu stał się przepustką bądź etapem pośrednim otwierającym możliwości do bycia na scenie polskich i zagranicznych estrad. Ku mojej radości w dobie internetu, możliwe stało się poznanie debiutantów tamtego jakże dziś niedocenianego festiwalu.
Jest rok 1964 w blasku czerwcowego słońca rozpoczyna się III Konkurs Piosenki Radzieckiej ( tak Konkurs, nazwę Festiwal przyjmie dopiero rok później).
Laureatem I nagrody zostaje Pan Andrzej Łukaszewski – jak się później okaże znakomity organizator i twórca programowy Stołecznej Estrady. Z wielką przyjemności prezentuje wspomnienia Andrzeja Łukaszewskiego oraz opis jego późniejszych dokonań.
Niesamowite wspomnienia!

Zapraszam do lektury.




W tamtych czasach, w latach 60 – tych były kłopoty nie tylko ze zdobyciem dobrej klasycznej gitary ale również z repertuarem. Studiowałem wtedy na Wydziale Geologii Uniwersytetu Warszawskiego (ukończyłem w roku 1966), przygrywałem sobie (innym też) na gitarze w czasie wycieczek geologicznych czy prywatek i marzyłem aby jak najszybciej skończyć studia i ruszyć gdzieś w daleki świat... W radiu pełno było piosenek włoskich, francuskich a nawet bułgarskich. Niestety, trudno mi je było wykonywać przy własnym akompaniamencie na gitarze. Najbardziej „pasowały” mi do gitary, duszoszczypatielnyje romanse rosyjskie i cygańskie, które wtedy stanowiły przeważającą pozycją w moim repertuarze. Szybko też trafiły do mojego repertuaru (oprócz piosenek studenckich) refleksyjne ballady Bułata Okudżawy, które Bułat wykonywał przy własnym akompanamencie na gitarze.

Z Bułtem Okudżawą zapoznałem się bliżej w „moim” Teatrze STS. Miał tam całą masę przyjaciół z Rady Artystycznej teatru, Ziemka Fedeckiego, Andrzeja Drawicza, Agnieszkę Osiecką i innych. Któregoś razu po programie „Marsz do kąta”, w którym wykonywałem m.in. jego balladę „Balladę o kogutach” z własną „wstawką” muzyczną (zaakceptowaną przez Okudżawę) pojechaliśmy całą rozśpiewaną grupą gdzieś na MDM. Tam w zaprzyjaźnionym mieszkaniu śpiewaliśmy sobie piosenki. Okudżawa – po przestrojeniu mojej gitary na strój rosyjski - śpiewał swoje najnowsze ballady, a my – po przestrojeniu mojej gitary ze stroju rosyjskiego na strój włoski – ulubione przez niego polskie piosenki ułańskie („Ułani, ułani”, „Więc pijmy wino szwoleżerowie”, „Jeszcze jeden mazur dzisiaj” i wiele innych).

Do Zielonej Góry jechałem w czerwcu 1964 roku z nieodłączną gitarą i z gorącym przeświadczeniem wygrania tego konkursu, tym bardziej że miejscowa gazeta zielonogórska w swoim tygodniowym horoskopie przewidywała dla mnie jakiś sukces. Miasto przyjęło serdecznie i sympatycznie i mnie i wszystkich konkursowiczów. Mieszkaliśmy w jakimś budynku blisko parku. Pamiętam jak któregoś wieczoru zorganizowaliśmy sobie, właśnie w parku, fajną imprezę - piżama party. Były „stroje wieczorowe”, były przekąski, były napoje, humory oraz dużo śpiewu i muzyki. Ogłoszenie wyników nie zwaliło mnie z nóg, ale wprawiło w błogi nastrój. Gratulacje, kwiaty, wyrazy uznania, wywiady...


/Ekipa warszawska zapoznaję się z nową balladą Bułata Okudżawy/


/Andrzej Łukaszewski, Zbigniew Wilczek, Roman Remelski, Alicja Stefańska, Mirosława Kowalak, Helena Woźniak po ogłoszeniu wyników Konkursu/


/Spotkanie pokonkursowe laureatów z członkami Jury i organizatorami/

Poniżej prezentuje reportaż Polskjiej Kroniki Filmowej opowiadającej o udziale Pana Andrzeja w Konkursie.



Po konkursie powróciłem do dokończenia swoich studiów geologicznych oraz „zajęć” w Teatrze STS w Warszawie, gdzie dalej szlifowałem w przedstawieniach swój piosenkarski i aktorski repertuar. Konkurs w sposób istotny powiększył mój reperuar o kilkanaście ballad Bułata Okudżawy, z którymi to i z piosenkami studenckimi z Kabaretu „Stodoła” i Teatru STS, przemierzałem Polskę wzdłuż i wszerz. Warto nadmienić, że kilka lat po Konkursie byłem – tym razem - z ekipą estradową ponownie w Zielonej Górze, w tej samej Hali Ludowej, gdzie święciłem swój tryumf kilka lat wcześniej. W trakcie koncertu (niespodziewane liczne i mocne brawa dla mnie) okazało się, że na widowni mam dosyć dużą grupę swoich fanów. Było to m.in. zasługą wcześniejszych działań rozgłośni zielonogórskiej Polskiego Radia, która po Konkursie często „puszczała” moje nagrania m.in. z Radiowego Studia Piosenki, działającego wtedy pod kierunkiem Agnieszki Osieckiej. Zrobiło mi się wtedy miło... Zawsze chętnie wracam – nie tylko wspomnieniami – do Zielonej Góry... W latach 70-tych Komitet Warszawski PZPR rozwiązał Teatr STS, a ja i moi koledzy zmuszeni byliśmy szukać innych rozwiązań życiowych. Przez pewien czas poszukiwałem złóż ropy naftowej i gazu ziemnego w kraju (Przedsiębiorstwo Geologiczne w Warszawie) jako jeden z pionierów geologicznej obsługi wierceń głębokich za ropą i gazem (po przeszkoleniu przez francuskich specjalistów, obsługiwałem nowoczesne laboratorium geologiczne francuskiej firmy „Geoservices”) a następnie pracowałem w Stołecznej Estradzie m.in. na stanowisku Głównego Specjalisty ds. Programowych. W latach 1982 – 1992 m.in. dla potrzeb warszawskich imprez plenerowych, programowałem i reżyserowałem rozrywkowe programy estradowe (m.in. „Festiwal nad Wisłą”, „Witamy na Rynku”) oraz napisałem kilka scenariuszy imprez rozrywkowych (m.in. „Kalejdoskop rozrywki”, „Parada parodystów”, „Żart na start”, Solo i w duecie” czy „Raz na ludowo – raz na wesoło”). Co roku ze swoimi przyjaciółmi-geologami absolwentami Wydziału Geologii UW, spotykamy się z okazji Święta górniczego Barbórki na Wydziale Geologii Uniwersytetu Warszawskiego i wspominając czasy studenckie, śpiewamy nie tylko przy... piwie.


Aktualnie jestem stypendystą ZUS-u. Od czasu do czasu moja kochana rodzinka pozwala mi się udzielać artystycznie podczas kameralnych imprez estradowych. Gitary jeszcze nie powiesiłem na... kołku !


Panu Andrzejowi bardzo serdecznie dziękuje za udostępnione materiały oraz chęc podzielenia się wspomnieniami, tym samym zachęcam odwiedzających bloga do dzielenia się wspomnieniami festiwalowymi. Na koniec dodam tylko, że kolejnym postem wspomnieniowym ( mam taką nadzieje bedzie wpis Pana Janusza Szczepkowskiego)

Brak komentarzy: