niedziela, 11 października 2009

Anna German



Zupełnie niepostrzeżenie w sierpniu br. roku minęła 27 rocznica śmierci tej niezwykłej piosenkarki. Nie było mi jej dane posłuchać na żywo, ze wspomnień artystów kolegów ze sceny artystki rysuje się portret Anny German –jako osoby o wielkim sercu, osoby prawdziwej, osoby obdarzonej niezwykłą serdecznością oraz wielkim talentem.
Irena Woźniacka wspomina Ją z wielkim sentymentem, „Ania była prawdziwa, taka jaka była na scenie, skromna uśmiechnięta – taka też była w życiu prywatnym”.
Trudno pisać o kimś w czasie przeszłym, to co dziś pozostało to setki nagrań, kilkanaście płyt i wielka serdeczność fanów.





Dla wielu była zbyt smutna, zbyt liryczna – ale czy to nie był właśnie jej styl?! Trudno to oceniać dziś po latach, wiem jedno jej nagrania są niezwykłe – sam doceniłem je dopiero niedawno de facto, dopiero po zapoznaniu się z jej piosenkami w języku rosyjskim – to właśnie w byłym ZSRR a dziś Rosji była i jest bardzo ceniona. Świadczą o tym do dziś wznawiane jej płyty.
Swoją karierę rozpoczęła wcześnie, jeszcze w czasie studiów na Uniwersytecie Wrocławskim.



Związana była wówczas z Tetarem „Kalambur” (1960-62r.)
Sukces przyszedł nieoczekiwanie w 1962 roku otrzymała swoją pierwszą nagrodę – wyróżnienie za wykonanie włoskiej piosenki „Ave Maria”. Był to ogólnopolski przegląd zespołów i solistów w Olsztynie.
W następnym roku wystąpiła już na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, uzyskując II nagrodę za piosenkę „Tak mi z tym źle”. Kolejne lata to seria sukcesów – „Tańczące Eurydyki” ten wielki przebój zebrał wiele nagród festiwalowych min.
- Opole 1964 r I nagroda
- Sopot 1964 I i III nagroda
Później nagrody na Festiwalach Ostendzie 1965 rok, Nepolu 1967 roku, Bartyslava 1967 rok, Targi Midem w Cannes 1967 r. uhonorowaniem tych sukcesów był występ na Festiwalu Piosenki w San Remo gdzie wystąpiła jako pierwsza polka.
U szczytu kariery w sierpniu 1967 roku uległa tragicznemu wypadkowi podczas tourne po Włoszech. Wypadek brutalnie przerwa pasmo sukcesów. Przez długie tygodnie walczyła ze śmiercią… wygrała.
W tym okresie wykazała wielki hart ducha, przechodzi ciężkie ćwiczenia rehabilitacyjne, pisze książkę „Wróć do Sorento” komponuje piosenki.



Przerwa w nagraniach trwała 3 lata, na scenę powróciła w 1970 roku. A w grudniu 1969 roku ukazała się polskim telewidzom w programie świątecznym, ludzie cieszyli się niezwykle, że znów Ją widzą, że żyje, że jest wśród nas.



/wręczenie nagrody od przedstawiciela Polonii Amerykańskiej/

Wiosną 1970 roku zaprezentowała piosenkę własnej kompozycji pt. „Człowieczy los” . Ta melodia już na stałe związała się z jej nazwiskiem nikt inny nie próbował jej śpiewać. O tym, że człowieczy los nie jest snem ani bajką mogła śpiewać tylko Anna German, bo te prawdę życia w piosence wyrazić umiała najpiękniej.
Zawsze była taka sama, skupiona, refleksyjna, o wciąż fascynującym głosie. Znów nagrywała kolejne płyty, odnosiła kolejne sukcesy za granicą.



Przemijały mody, style ona pozostawała sobą. Miała niewątpliwie swój własny styl, nie musiała szokować strojem. Dla niej najważniejsza była piosenka. Ostania płytę w Polsce wydała w 1978 roku, w ZSRR materiał zarejestrowany w 1980 roku wydany został na płycie w 1983 roku. Te dwie ostanie płyty są dla mnie najlepszymi płytami w jej dorobku. Niezwykłym polskim wydawnictwem są dwie płyty składankowe które ukazały się w 1990 roku. Dwupłytowe wydawnictwo zawiera wczesne bardzo unikalne nagrania Anny German. Jak dla mnie jest to magiczna i nie powtarzalna płyta.

W tym miejscu chciałbym zaprezentować fragment tekstu Pana Zbigniewa Rabińskiego, który ukazała się na łamach czasopisma IKS „Stolica” w 1985 roku. Jego słowa w niezwykle poruszający sposób opowiadają o życiu i walce z przeciwnościami losu Anny German, oraz ukazują wiele nieznanych faktów z życia artystki.



„Od dawna wiedziała co ją czeka. Zdawała sobie sprawę, że jej choroba z każdym dniem miesiącem, tygodniem się pogłębia. Ci którzy ją zali osobiście, wiedzieli z jakim trudem pokonywała przeciwności losu.
A los nie był dla niej nigdy łaskawy. Znałem ją przeszło 13 lat, i bardzo często zastanawiałem się nad tym, że wszystkim jej sukcesom towarzyszyły kłopoty i nieszczęścia. Fałszywy był sąd „ o słodkim życiu gwiazdy” .Ten kto widział Annę w światłach estrady, telewizji na scenie mógł odnieść takie wrażenie.
Annę German nie omijały jednak życiowe kłopoty, trwogi, zmartwienia. Może dlatego zawsze była smutna i mówiła przyciszonym głosem, by nie zwracano na nią szczególnej uwagi. Najchętniej lubiła śpiewać piosenki sentymentalne, liryczne, ale nie wyłącznie – kochała też muzykę rytmiczną, ekspresyjną i taką w ostatnim okresie życia wykonywała….”

„Na początku grudnia 1981 roku rozmawiałem z nią telefonicznie. Zatelefonowałem jak zwykle nocą, aby poinformować ją o nowych nagraniach płytowych które udało mi się dla niej zorganizować w wytwórni płytowej KAW Tonpress. Bardzo ją ta wiadomość ucieszyła i była zadowolona, że pragnę jej pomoc. Wykluczyła jednak możliwość nagrań, nie czuła się już na siłach. Uderzyła mnie jej rezygnacja, zaskoczyła jej wypowiedź, bo mówiła tak jakby już pożegnała się ze sceną i studiem nagrań…”

„Zaproponowała, abym zainteresował się jej ulubionymi piosenkami nagranymi dla radia, których nie udało jej się umieścić na płytach. ”Ave Maria”, „Greckie winio”, „Księżyc i róże” i „Sony bay”. Od lata pamiętam ją jako osobę zadziwiająco skromną, serdeczną bardzo autentyczną łatwo nawiązującą kontakty z ludźmi.
Była uosobieniem kobiecości, piękna ale nie tylko zewnętrznego a przede wszystkim duchowego. Zawsze chciała żyć prawdziwym życiem. Kiedy urodziła upragnionego syna, zdecydowała się ograniczyć występy i nagrania ,aby osobiście pielęgnować syna. Nie chciała aby ktoś ją w tym wyręczał.
Lubiła swój dom, do którego wprowadziła się 3 lata przed śmiercią. Cieszyła się, że wreszcie będzie miła odpowiednie warunki do pracy, że będzie mogła dużo więcej pracować, bo dla niej praca była szczęściem. Często powtarzała: „śpiewanie mnie nie męczy – męczy się gdy nie śpiewam”…”

„Kiedy zaczynała śpiewać, nawet jej najzagorzalsi przeciwnicy musieli przyznać, że to co robiła na estradzie było interesujące. Odnosiła zresztą rzeczywiste sukcesy. Jako piosenkarka i kompozytorka swoim pojawieniem się budziła ogólne zaciekawienie.
Należała do piosenkarek oczekiwanych, witanych na estradzie i ekranie telewizorów…”

„Piosenki śpiewane przez Annę German towarzyszyły nam przez wiele lat i dalej towarzyszyć będą…
Wtajemniczeni twierdzą, że „była pierwszą po wojnie piosenkarką która potrafiła podnieść piosenkę do rangi sztuki” .
46 – letnie życiu Anny German było niezwykłe. Potrafiła je przeżyć wykorzystując wszystko, wszystko co dobre i walcząc uparcie aż do końca. Już znacznie odczuwając swoje dolegliwości choroby nowotworowej poleciała jesienią 1980 roku do Australii na tourne – które odbyło się bez zakłóceń…
Niestety były to jej ostanie występy i pożegnanie z estradą. Za zasługi dla kultury narodowej została odznaczona „Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski” oraz „Złotym Krzyżem Zasługi”…”

„Anna German odeszła na zawsze 25.08.1982 roku. Była Gwiazdą której nie było sądzone nigdy zgasnąć, bo pamięć o dobrym człowieku przeżyje wieki”


Zapraszam do posłuchania piosenek Anny German. Dzisiejszy player zawiera piosenki radosne, piosenki liryczne, oraz piosenki które Ania bardzo lubiła. Niektóre w języku rosyjskim, niektóre polskim. Niewątpliwie na uwagę zasługuje piosenka „Ave Maria” która stała się dla Ani przepustką dla sławy, estrady… wersja która proponuje nagrana została ponownie pod koniec lat 60 – tych wraz z towarzyszeniem orkiestry Leszka Bogdanowicza. Prawdziwą ciekawostką jest nagranie Belaya cheremuha które zupełnie odbiega od repertuaru Anny German – to jedno z moich ulubionych nagrań Anny German obok bardzo docenionej w byłym ZSRR Nadezhdy.


1. Ave Maria
2. Zakwitnę różą
3. Dookoła kipi lato
4. Cztery karty
5. Wszystko w życiu ma swój kres
6. Człowieczy los
7. Trębacz Franio
8. Belaya cheremuha
9. Nadezhda
10. Słuczajnosti
11. Думай обо мне

Galeria













Plakaty artyski lata 70 - te.



12 komentarzy:

mietek pisze...

ale nogi...
na ile Anna German chodziła swoimi drogami, niech też zaświadczy że była adwentystką dnia siódmego

marcin23-s pisze...

heh, Twoje spostrzezenia mnie rozwalają :)

mietek pisze...

jakoś tak się złożyło że mam znajomości w tamtych sferach; co jakiś czas jakiś artykuł wspomnieniowy w piśmie "Znaki Czasu" się pojawia

marcin23-s pisze...

Musze Ci powiedziec, że nie masz za grosz kultury europejskiej w sobie :)))

mietek pisze...

dużo Polaków adwentystów mieszka w Australii, gdzie A.G. miała to tournee w 1980. nie wiem co ma jedno z drugim wspólnego, ale wiedzieć można.
innym śpiewającym adwentystą jest Jarosław Wajk (obecnie Grupa Bogu). z celebrytów - Anna Samusionek.
tu koniec moich wiadomości.

marcin23-s pisze...

żart!! wyluzuj!

Analogowe ucho. pisze...

Dodałbym że bardzo interesującym zbiorem nagrań jest:

Anna German - Z Archiwum polskiego radia vol.13.

To była ulubiona piosenkarka generała Jaruzelskiego.

meloman32 pisze...

Ja wiecznie mogę słuchać "O czym Bałtyk opowiada" - perełka nieodżałowanej Anny German z 1979 roku....

Analogowe ucho. pisze...

Kto jest autorem tej piosenki?

Marcin pisze...

Paradoksalne jest, jedynie w Rosji wydano DVD z nagraniami Anny German. W Polsce już nie...

mietek pisze...

Wharton też od pewnego momentu publikował tylko w Polsce.

Karajana pisze...

Bardzo ciekawie napisany post. Osobiście uwielbiam piosenki z repertuaru Anny German i często ich słucham. Faktem jest, iż Jej piosenki są specyficzne, ambitne, posiadające "duszę". To był naprawdę wielki talent. A dzisiaj niestety śpiewać może prawie każdy, komu słoń nie nadepnął na ucho... Szkoda tylko, że jest tak dużo dzisiaj kiczu, a tak mało ambicji.
Pozdrawiam