sobota, 27 czerwca 2009

Halina Frąckowiak (Sonia Sulin)



Jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich piosenkarek, obdarzona niesamowicie ciepłym głosem. Absolutna indywidualność.
Wprowadziła do polskiej muzyki rozrywkowej nową jakość, nowe tchnienie.
Niegdyś niepokorna dziewczyna big beatu, dziś dojrzała kobieta, wokalistka, piosenkarka, psycholog.
Halina Frąckowiak należy do grona piosenkarek które komercję, bylejakość, omijały szerokim krokiem. Jako jedna z niewielu nie bała się szokować, nie tylko ubiorem ale też doborem repertuaru.
Od ponad 40 lat na polskiej scenie, ciągle w doskonałej formie, o czym świadczą występy na Festiwalu w Opolu, Sopocie w telewizyjnych programach muzycznych i rozrywkowych.
Debiutowała na II Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie (1963 r.) obok min. Zdzisławy Sośnickiej, Wojciecha Gąssowskiego.
Pierwszym przebojem „Cień i Ty” debiutowała na listach przebojów wspólnie z zespołem Tarpany.



Drumlersi, ABC, Blue Efect, Dzikie dziecko, Spisek, Heam, Kreator - to tylko niektóre zespoły z którymi współpracowała odnosząc sukcesy.
W 1974 r nagrała swoją pierwszą solową płytę pt. „Idę”. Płyta do dziś uznawana jest za jedną z najważniejszych płyt w Polskiej Muzyce Rozrywkowej.



W 1975 roku nawiązała współpracę z Józefem Skrzekiem. „Brzegi łagodne”, „Geira” – to pierwsze kompozycje śląskiego kompozytora aranżera, muzyka dla Haliny Frąckowiak. Piosenki te wyznaczyły nowe kierunki muzyczne z którymi artystka związała się na kilka lat.
Efektem współpracy były dwie płyty długogrające „Ogód luizy” oraz „Geira”, oraz liczne nagrody festiwalowe oraz plebiscytowe.



W lata 80 - te wkroczyła, z nowymi doświadczeniami, nowym repertuarem, co potwierdziło ze Halina Frąckowiak potrafi doskonale odnaleźć się w muzyce jakże innej od tej którą prezentowała w latach 60- tych, 70 – tych.
Mało kto dziś wie, że zamiast Teresy Haremzy obok Krystyny Prońko w musicalu „Kolęda Nocka” miała śpiewać Halina Frąckowiak. Nie stało się tak niestety z uwagi błogosławiony stan wokalistki.
W 1994 roku TVP nagrało musical w nowych aranżacjach gdzie głosami wiodącymi były głosy Krystyny Prońko oraz Haliny Frąckowiak w miejsce nieżyjącej już Teresy Haremzy.



„Serca gwiazd” to trzecia płyta która zwiastowała zmianę repertuaru, piosenkarki. Na płycie znalazły się kompozycje min. Marka Stefankiewicza, Jarosława Kukulskiego.
Kolejne lata to seria przebojów – Sól na twarzy, Dancing quin, Papierowy księżyc.
W 2006 roku Halina Frąckowiak nagrała po prawie 20 latach milczenia płytę pt.” Przystanek bez drogowskazu…Garaże Gwiazd”.
Po więcej odsyłam na oficjalną stronę: www.halinafrackowiak.pl

Poniżej zamieszczam wywiad z Haliną Frąckowiak zamieszczony na łamach tygodnika ilustrowanego „TIM” pt. „Nie znam się na sukcesach” z 29.05.1987 r.




W ubiegłorocznym konkursie Miss Polonia znalazła się Pani w gronie jurorów. Czy łatwo było oceniać kandydatki do tytułu „Najpiękniejszej”?

- Uważam, że tylko kobiety powinny oceniać inne kobiety, bo robią to w sposób najbardziej obiektywny, oceniają bezwzględne piękno widzą wszystko dokładniej i chyba są bardziej krytyczne. Zaproszenie do jury konkursu było dla mnie miłym zaskoczeniem a zarazem doświadczeniem. Ale oczywiście trudno jest wybrać tą najpiękniejszą . Niełatwo jest przecież znaleźć kogoś kto spełnia warunki pod wieloma względami.

Kiedyś prowokowała Pani publiczność ekscentrycznymi strojami na estradzie. Teraz skłania się raczej Pani raczej ku stonowanej wyrafinowanej elegancji...

-Dawniej ubierałam się awangardowo, bo wynikało to z pewnych pomysłów oraz wewnętrznej potrzeby, co było naturalne dla mojego wieku i tamtego czasu.. Niekiedy moje kostiumy były może nawet bulwersujące nie zawsze wszystkim się podobały, czasem nawet szokowały – jak mój „pancerny” kostium na jednym z festiwali opolskich – ale tym bardziej utwierdziło mnie to w przekonaniu, że wybrałam właściwie. Po prostu robiłam to z miną przekornego dziecka. A dziś ubieram się przynajmniej w moim odczuciu na miarę swojego wieku i ukształtowanej estetyki. Taka skłonność do zmian jest zresztą w nas wszystkich. U mnie jest to bardziej widoczne, bo tak wcześnie zaczęłam śpiewać – występowałam już jako 16 – latka.

Jakie wrażenie wywarła na Pani impreza Dinozaurów w Sopocie, przypominająca polskie przeboje lat sześćdziesiątych?

-Była to wspaniała impreza, bardzo sympatyczne spotkanie po tylu latach! Przede względem na publiczność – słuchacze reagowali cudownie, byli wzruszeni nie mniej niż My i odbierali utwory tak, jak wtedy śpiewaliśmy te piosenki po raz pierwszy. Były wiec, łzy, emocje, reakcje niezwykle spontanicznie – dla tego warto było wystąpić.

W swoim repertuarze ma pani bardzo różnorodne utwory w stylu folk, soul, rythm and blues, Jakie piosenki lubi pani najbardziej?

-Kiedyś śpiewałam piosenki w rodzaju „Napisz proszę…”, „Za mną nie oglądaj się”, bo wtedy mi się podobały, były opatrzone takimi tekstami, jakie może wykonywać młoda dziewczyna. Gdy zmieniłam repertuar długo spotykałam się z zarzutami że dawniej miałam takie ładne przeboje, a potem wszystko się jakoś skomplikowane, mało komunikatywne.
Być może wtedy byłam właśnie taka i miałam wewnętrzną potrzebę wykonywania tego rodzaju utworów.
Uważam jednak, że piosenki które śpiewam od 3, 4 – lat „Tin pan aley” „Papierowy księżyc”, „Mały elf” też są przebojami, chociaż już o innych treściach.
Myślę że zmieniłam się i Ja i treści, które są we mnie – które wypowiadam – a więc i ta muzyka też się zmienia. Poza tym, to co wykonuję nie zależy tylko ode mnie, jakie składają mi koledzy kompozytorzy i autorzy tekstów. Nie mam więc absolutnego wpływu na swój repertuar – mogę tylko dokonywać wyboru między propozycjami.


Kiedyś próbowała pani sama komponować…

-Tak, ale z pisaniem muzyki wiąże się także umiejętność aranżacji. Uważam, że było by nieuczciwe, gdybym tylko narzuciła melodię, a ktoś inny zrobiłby za mnie resztę. Ponieważ nie potrafię aranżować zrezygnowałam z komponowania.

Chociaż zmieniają się mody muzyczne, wykonawcy i gusty słuchaczy każdy z nas ma jakieś piosenki, do których zawsze chętnie wraca. Jak jest w pani przepadku?

-Mam bardzo wiele piosenek które, lubię i do których chętnie wracam, chociaż na przestrzeni lat tak bardzo się zmieniamy. Stajemy się bardziej ukształtowani, że czasami nie byłoby niemożliwe wykonanie jakiegoś utworu sprzed lat, bo brzmiałoby to nieprawdziwe.
Owszem wracam do pewnych piosenek ale tylko takich które wydają mi się ponadczasowe. Na przykład wciąż jeszcze śpiewam „Im sorry” z repertuaru Brendy Lee. Parę lat temu nagrałam kompozycję Aleksandra Maliszewskiego „Już odpoczywam” – ta piosenka nigdy nie została tak naprawdę przedstawiona słuchaczą, nie zaistniała mimo woli umknęła uwadze. Można wracać do swoich dawnych utworów, ale wszystko zależy od tego w jaki sposób piosenka zostanie po latach interpretowana: z dystansem czy z uśmiechem. W moim przypadku jest to dobór na zasadzie wspomnienia, liryzmu, zadumy.


Chętnie i często sięga pani do poezji, nagrywając wiele wierszy Kazimierza Wierzyńskiego. Przeciwnicy poezji śpiewanej twierdzą, że muzyka zagłusza tekst, niszczy klimat wiersza…

-Wręcz przeciwnie, jeśli – rzecz jasna muzyka jest również wspaniała jak wiesz. Muzyka nie może być jakimś zbiorem bliżej nieokreślonych dźwięków, ale powinna być sama w sobie piękną melodią, istnieć równolegle obok tekstu, wzbogacać wiersz, harmonizować z nim, a nie wykorzystywać go tylko jako pretekst do tego aby mogła w ogóle zaistnieć.

Co jest dla Pani miarą sukcesu i dopingiem do dalszej pracy?

-Nie znam się na sukcesach, ale wydaje mi się, że takiego poczucia dostarcza nam świadomość, że to co robimy podoba się publiczności, jest wartościowe, trafia do słuchaczy…
Nie wątpliwie liczy się także wewnętrzna satysfakcja i zadowolenie, ale ale na pewno nie wolno nam odchodzić od publiczności uznając ,że tylko nasze reakcje sa najważniejsze.



Przed jaką publicznością lubi Pani najbardziej występować?


-Przed taka która chce mnie słuchać. Mam zresztą taką nadzieje, że tylko tacy ludzie przychodzą na koncerty. Lubię koncerty, bo chociaż zawsze mam tremę, występ na żywo działa na mnie mobilizująco. Obecność słuchaczy do których śpiewam, to coś rzeczywistego namacalnego.

Kilka razy brała Pani udział w spektaklach teatralnych w warszawskiej „Syrenie” w” Festiwalu za 100 złotych”, w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Co dały te doświadczenia?

-W „Syrenie” byłam po prostu wokalistką, która weszła w gotowy spektakl i odśpiewała piosenki. Natomiast prawdziwym zdarzeniem teatralnym była „Kolęda nocka” w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Mam wciąż taką nadzieję, że będę mogła nie tylko zaśpiewać ale także zagrać.
Element gry aktorskiej zawierało na przykład oratorium „Zagrajcie nam wszystkie srebrne dzwony”. Mam za sobą także etiudę filmową „Julia”.


Ostatnio sięga Pani po polskie wersje piosenek Legranda. Czy to oznacza nowy rozdział w repertuarze?

-„Wiatraki mojej wyobraźni” … Czekałam 15 lat żeby zaśpiewać tę piosenkę. Myślę, że potem będą następne utwory, niekoniecznie Legranda, które dadzą mi możliwość dowolnego wyśpiewania , wyinterpretowania tekstu, co mnie dałoby satysfakcję i wzruszenie, a słuchaczom – dostarczyłoby przeżyć artystycznych i emocjonalnych.

A zatem czekamy na następne piosenki.

Zachęcam do zapoznania się z dyskografią Haliny Frąckowiak tutaj: www.halinafrackowiak.pl , w tym przypadku nie potrafię wskazać najlepszych czy przeze mnie najbardziej lubianych płyt. Każda z płyt Haliny Frąckowiak jest dla mnie szczególna.

Wyjątkowo z tej okazji prezentuje 3 nagrania. Niestety pierwsze dwa tylko we fragmencie gdyż nie należą one do mnie.
Piosenka „Sezon trwa” kompozycji Zbigniewa Hołdysa, bardzo unikalna piosenka z 1980 roku, drugie nagranie to kompozycja Jarosława Kukulskiego pt. „Jak cień Czaplina”.
W całości zapraszam do posłuchania kompozycji Wojciecha Trzcińskiego z 1986 r.pt. „Milczenie to najlepsza obrona”.

Galeria /lata 80 – te/









4 komentarze:

Anonimowy pisze...

W końcu ukazała się ta reedycja CD?

marcin23-s pisze...

Nie i ponoc się nie ukaże. Ma się ukazac reedycja płyty "Garaże gwiazd" z bonusami. Ale dziś już nic nie wiadomo.

Analogowe ucho. pisze...

Ech. :-(((

Wpadnij czasem, byłoby mi miło.

http://gfdsgdfssfssgertert.blogspot.com/

Marcin pisze...

Ja, oczywiście, nie rozumiem, dlaczego nie można kupić na CD płyty "Serca gwiazd" oraz następnej, wydanej pod imieniem i nazwiskiem artystki. Za to po rynku hula cała masa składanek, albo jakieś tragiczne zbieraniny, albo "Antologia" z dość kontrowersyjną zawartością. A przecież na "Sercach..." jest GENIALNA "Ucieczka" do wiersza Kazimierza Wierzyńskiego. Niezwykle poruszający utwór.