niedziela, 3 października 2010
Roma Buharowska
1975 rok
Roma Buharowska zdołała zgromadzić na swym artystycznym koncie sporo sukcesów. Pierwszym, którym zdecydował o jej dalszym życiu, była nagroda na Festiwalu Piosenkarzy i Piosenki Studenckiej w Krakowie 1972 roku. Reprezentowała wówczas kabaret studencki „Wcześniak”, istniejący przy bydgoskiej WSI. Nagrodzoną w Krakowie piosenką była kompozycja Andrzeja Michalskiego z tekstem Marii Borkowskiej „Szyszki”.
Krakowski sukces spowodował propozycję współpracy z warszawskim klubem piosenki ZAKAR, gdzie Buharowska śpiewała przez jeden sezon.
Wcześniej, gdy była jeszcze uczennicą klasy maturalnej w IV Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy brała udział w kabarecie „Uda się czy się nie uda”. W 1970 roku zdobyła wyróżnienie w konkursie piosenki radzieckiej w Zielonej Górze – gdzie śpiewała „Nie wierzcie piechocie” B.Okudzawy i piosenkę „Serce na śniegu”. Później brała udział w Telewizyjnym Ekranie Młodych. W dalszym okresie jej działalności estradowej przyszła współpraca z warszawskim Teatrem na Targówku.
-Jak doszło do Pani współpracy z Teatrem na Targówku?
W 1973 roku, ograniczyłam do minimum śpiewanie i wyjechałam do rodzinnej Bydgoszczy. Trwający prawie rok wypoczynek przerwał telegram od Pana Jonkajtysa, w którym proponował mi występy na Targówku. W ten sposób w marcu 1974 roku znalazłam się w Teatrze i jestem tam do dziś.
-Współpracowała Pani – jak wspominałem z Klubem Piosenki ZAKAR, który skupiła młodych wykonawców, zdolnych, ale potrzebujących opieki. Trochę analogicznie sytuacja jest także w Teatrze na Targówku, też w większości pracują w nim młodzi wokaliści, często nieznani szerzej publiczności. A więc automatycznie obie te placówki muszą prócz „ eksploatacji” myśleć także i o kształceniu. Czy można w wypadku tych dwóch placówek mówić o swego rodzaju szkółce piosenkarskiej, w której wokalista nabyte podczas prób i różnego rodzaju zajęć dokształcających umiejętności natychmiast „sprawdza” na prawdziwej estradzie?
W pewnym sensie tak. Ale o ile w ZAKARze raczej byliśmy skazani tylko na siebie ( śpiewało się tak, jak nam się wydawało, że jest najlepiej) słowem – było to samokształcenie, o tyle w Teatrze na Targówku pracujemy pod okiem fachowców.
Mamy własnego choreografa, reżysera: prowadzone są też tzw. zajęcia aktorskie, pracuje się nad emisją głosu, ciągle jest też „pod ręką” big band Czesława Majewskiego, a kierownictwem Włodzimierza Korcza.
Braki w wykształceniu fachowym, tak aktorskim i wokalnym, uzupełnia się podczas pracy w teatrze. Na Targówku zerwano np. z tradycją odśpiewywania przy mikrofonie, zresztą trudno byłoby w teatrze, który sam nieśmiało określa się jako rewiowy, w jakiś statyczny, tradycyjny i dość rozpowszechniony sposób interpretować piosenki.
-To o czym mówiliśmy do tej pory można by określić jako korzyści płynące z etatowej pracy w Teatrze. Ale jak to zwykle w życiu bywa – nie ma róży bez kolców…
Jedynym i to chyba nie tak bardzo w końcu dużym minusem jest brak czasu. Często np. zdarzają się atrakcyjne propozycje występów w telewizji bądź na koncercie, albo nawet ciekawy wyjazd za granicę. Jeżeli dzień takiego koncertu wypada akurat wtedy, kiedy gramy w Teatrze – niestety trzeba zwykle zrezygnować. Czasami jednak udaje się wyrwa na parę dni. Np. ostatnio byłam w Rostoku na nagraniach telewizyjnych.
-Większość słuchaczy zna Panią jako interpretatorkę poezji śpiewanej. Jednak ostatnio coraz włącza Pani do swojego repertuaru piosenki zupełnie inne – nawet o charakterze przebojowym np. „Nikogo kochać nie chcę” Cz. Majewskiego i A.Bianusza, który to utwór wykonywała Pani podczas koncertu „Premiery Opola 75”. Czy oznacza to zmianę w upodobaniach muzycznych?
Wbrew pozorom najbardziej pociąga mnie piosenka poetycka. Jednak od czasu do czasu próbuje sił w innego rodzaju utworach. Duży wpływ na dobór mojego repertuaru ma Teatr na Targówku, który umożliwia piosenkarzom dość wszechstronny rozwój.
W internacie krąży informacja jakoby Pani Roma była wykonawczynią piosenki o wyrwanych kartkach z paszportu w filmie Stanisława Bareii „Miś” – dementuje ją, to nie Pani Roma śpiewała tą piosenkę, lecz ktoś inny. Kto? Pozostaje zagadką.
Jakie są dalsze losy Pani Romy? Ktoś wie? Zapraszam do komentowania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Daj ogłoszenie do jakiegoś biura osób zaginionych :D
Pamietam Rome doskonale z lat 70-tych,bylam wowczas mloda osoba,ale spiew Romy utkwil mi na zawsze w pamieci.Ciepla,zawsze usmiechnieta,lubiana przez wielu w tym czasie sluchajacych jej piosenek.Byloby milo znowu ja zobaczyc po latach,napewno jest gdzies, pozdrawiam ja bardzo serdecznie!
Ja moge powiedziec tylko tyle, że Pani Roma ma się dobrze. Proszę obserowoac mojego bloga, juz za jakis czas bedzie bardziej szczegółowa informacja na ten temat.
Prześlij komentarz