niedziela, 7 lutego 2010
Danuta Stankiewicz ( Danqa )
Piosenkarki chyba szeroko opisywać nie trzeba, chyba każdy słyszał rosyjską piosenkę „Wernisaż” w jej wykonaniu. Danuta Stankiewicz, dziś nieco zapomniana, ale dalej aktywna zawodowo, kojarzona przede wszystkim z erotycznym show z połowy lat 90 – tych. Jej kolorowa stylizacja, i rubaszne teksty piosenek przyniosły jej wielką popularność.
Trudno dziś uwierzyć, ale debiutowała już w 1974 roku podczas Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, gdzie otrzymała nagrodę Centralnego Zarządu TPRP – miła wtedy 15 lat.
Uczennica Szkoły Muzycznej II stopnia im Chopina w Warszawie. Przez pięć lat uczyła się gry na flecie. Absolwentka PWSM w Warszawie. Pierwszych nagrań radiowych dokonała już pod koniec lat 70 – tych, wtedy też ukazało się jej pierwsze wydawnictwo płytowe singiel Tonpressu z dwoma nagraniami w tym jedno nagranie kompozycji Renaty Danel. Występuje również na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej. Mimo sukcesu na FPR, nie decyduje się na propozycje estradowe, lecz kontynuuje naukę. Otrzymuje również stypendium we Francji gdzie doskonali warsztat estradowy.
Po powrocie do Polski pod koniec lat 80 - tych rozpoczyna na nowo budowa swój wizerunek artystki, nagrywając nowe piosenki w Polskim Radiu. Efektem współpracy z Polskim Radiem jest wydawnictwo płytowe. Pierwsza duża płyta pt. „Wernisaż” ukazuje się w 1990 roku, rok później nagrywa kolejną płytę, „Dividem amorem” tym razem płyta zawiera materiał z piosenkami religijnymi. Piosenkarka płytę wręcza Janu Pawłowi II podczas audiencji.
W latach 90 – tych nagrywa kolejne płyty min z piosenkami z lat 60 – tych, oraz piosenki związane z nurtem Disco Polo. Pod pseudonimem Lolita tworzy nowe Image i rozpoczyna show z zabarwieniem erotycznym. W 2009 nakładem wydawnictwa MTJ ukazała się ostania jak do tej pory płyta Danuty Stankiewicz pt. „Blask” z piosenkami żydowskimi. Obecnie występuje pod pseudonimem Danqa. W wywiadzie udzielonym na łamach czasopisma Angora, artystka ma plany by wydać 9 płytowym BOX z nagraniami z lat 80 – 90.
Więcej na temat przebiegu kariery artystycznej można przeczytać na oficjalnej stronie artystki.
www.danutastankiewicz.pl
Poniżej zapraszam do lektury, prezentuje wywiad z artystką przeprowadzony w 1983 roku, który ukazał się na łamach czasopisma „Razem”
W rozmowach takich jak ta często pada stereotypowe stwierdzenie: „Już od dziecka marzyłam, żeby śpiewać…” po czym następuje informacja kim. Ty wybrałaś nie tylko naukę w średniej szkole muzycznej na wydziale wokalnym, ale jeszcze sekcję piosenki. Marzenia marzeniami, lecz widać, że starałaś się realizować je rzeczywiście już od najwcześniejszych lat.
-Piosenkarstwo miałam widocznie zakodowane w genach.
A serio? Tylko nie mów, że lubiłaś śpiewać, bo to jasne.
-Już jako kilkunastoletnia smarkula nie wyobrażałam sobie innego zawodu. Skończyłam wiec w trzy lata szkołę średnią, a ponieważ wcześniej nie miałam żadnego przygotowania muzycznego uznałam, że to za mało. Ukończyłam więc jeszcze Wyższą Szkołę Muzyczną w Warszawie, żeby uzupełnić braki teoretyczno – muzyczne.
Spełniły się więc Twoje marzenia.
-Takim cichym, ale naprawdę wielkim marzeniem które udało się mi zrealizować, było otrzymanie stypendium piosenkarskiego do Paryża. To jakby podsumowanie całej wieloletniej nauki taki szczyt szczytu kształcenia w zawodzie.
Ale zanim pojedziemy do Paryża, zostańmy jeszcze w kraju. Nie ukrywam, że reprezentujesz dość rzadki wśród piosenkarzy pogląd że śpiewania piosenek trzeba się również uczy, że trzeba szkolić głos, doskonali warsztat estradowy, szukać perfekcji w tym, co się robi. Sam talent nie wystarcza?
-Często nie wystarcza. Już idąc do szkoły wiedziałam, że muszę wyeliminować z życia element przypadkowości, liczenie na łut szczęścia czy zbiegi okoliczności i, że jeśli mogę coś osiągnąć w zawodzie piosenkarskim, a nie temu, że maż będzie popularnym kompozytorem lub człowiekiem z układami.
Mówisz, że podstawą sukcesu jest praca, rozumiem i akceptuję. Mówisz, że układy czy maź – kompozytor mogą pomóc, to też rozumiem, choć z trudem akceptuję. Chciałbym Ci jednak przypomnieć, że najwybitniejsi przedstawiciele muzyki rozrywkowej w ostatnich latach nie znali nawet nut. Przykłady Elvisa Presleya czy Beatlesów są pierwsze jakie mi się nasuwają. Wielu ludzi z branży twierdzi, że kształcenie zabija indywidualność człowieka estrady i jeszcze znajdują dowody i poparcie tej tezy.
-Jest to rzecz chyba bardzo indywidualna i wysnuwanie teorii dotyczących zjawisk artystycznych nie ma sensu. Często bywa tak, że błyśnie samorodny talent, a dopiero później biorą go w ręce specjaliści i uczą rozmaitych rzeczy związanych z zawodowstwem, estradą i występami. Nie martw się, show – business ma swoje prawa. Fakt, że ktoś nie umiał czy nie potrafił, nie oznacza, że tak ma trwać wiecznie. Ale dla speców od reklamy nie są to dobre fragmenty życiorysu. Łatwiej i efektowniej brzmi historyjka o genialnym samouku. Na poparcie tej tezy mogę znaleźć dowody w Polsce, i tym bardziej na świecie. Wystarczy przeczytać wspomnienia Lennona czy przypomnieć, jak to Harrison brał lekcje gry na gitarze u mistrzów.
Najmniej sukces w młodości pomaga.
-Pomaga, choć jest odbierany inaczej Dla mnie nagroda na festiwalu w Zielonej Górze też była momentem bardziej spontanicznym niż zaplanowanym. Nie chodziłam wtedy jeszcze do szkoły muzycznej, nie miałam świadomości co i jak śpiewać i robiłam to bardziej intuicyjnie. Przeżywałam koszmarną tremę i wcale nie rozważałam tego występu w kategoriach przyszłości czy profesji. Ale gdy już zdobyłam nagrodę, posypały się propozycje. Jakiś zespół potrzebował dziewczyny do śpiewania, rozmaite estrady proponowały mi występy. Mogłam wtedy się zgodzić, lecz co byłoby za dwa, trzy lata? Kiedy to, co robię jest podparte wiedza teoretyczną, wykształceniem, świadomością działania, to przynajmniej mam gwarancję, że nawet jeśli nie będę najlepszą, zawsze utrzymam się na przyzwoitym poziomie.
Eliminujesz wie z kariery artystycznej element przypadku, ale przecież sama działalność estradowa jest zbiorem przypadkowości i nielogiczności. Przebój w ogóle dobór repertuaru sukces na rynku, popularność… Tego nie da się zaplanować.
-Na estradzie wszystko jest możliwe. Ważne, czy taki punkt zwrotny to dla piosenkarza szczęście czy nieszczęście. Szczęście, gdy okazuje się, że talent ogromny, że kariera, występy, nagrania, programy radiowe i telewizyjne, tłumy wielbicieli i tak dalej. A ile było gwiazd jednego sezonu?!. Zmieniała się moda i znikały w zapomnieniu. Profesor Bardini powiedział kiedyś, że talent nie poparty wiedzą może osiągnąć tylko pewien pułap i kropka. Kiedy spotkaliśmy się teraz, po kilku latach, powiedziałeś, że się zmieniłam. Wiem, że się zmieniłam, ale uczyniłam to świadomie, a nie dlatego, że zmieniła się moda. I wiem, co ta zmiana mi dała. Jeżeli człowiek nie zmienia się, nie kształtuje własnej osobowości, to szybko się znudzi. Publiczność jest bezwzględna.
Cóż, są to wilcze prawa rynku rozrywkowego i czasem dobrze jest pójść przeciw modzie, żeby błysnąć oryginalnością. Tyle tylko, że wybierając ową konsekwentną i planowaną drogę artystycznego rozwoju, równie świadomie zniknęłaś z rynku i musisz nań wkraczać praktycznie nowa .Z trudem przypominam sobie Twoje stare piosenki kołaczą mi się po głowie jedynie „Chandra blues” i „Zielony balonik” . Ta ostania z debiutów w Opolu ale to wszystko.
-Wybrałam pewną politykę, może złą, nie wiem, okaże się, gdy dokonam podsumowania dla wnuków. Być może, powtarzam być może źle, że od razu nie skorzystałam wówczas czy nagrań. Ale powiedziałam sobie: skończę spokojnie studia, nauczę się, nabiorę umiejętności profesjonalnych i wtedy zobaczę. Zresztą ja pracowałam przez całe studia. W TEY – u u Laskowika, śpiewałam przeszło rok, estrady uczyłam się również praktycznie. Mam bowiem w życiu taką znaną zasadę – śpiesz się powoli i dodaję działaj sensownie. Nie istnieje recepta na przebój ale istnieje recepta na życie, na jego kształtowanie.
I teraz kształtujesz?
-Bez przerwy. Nagrałam 22 piosenki dla radia są lepsze i gorsze, ale byle czego już nie śpiewam. Dobór repertuaru to też kwestia świadomych decyzji. Pop prostu muszę szukać. Swego czasu w Opolu śpiewałam piosenkę inną niż zaplanowałam , bo nuty tej pierwszej zaginęły. Przypadek może brak szczęścia. Nie można liczyć tylko na przypadek szczęśliwy.
Że, na przykład, znajdujesz jakieś zagubione nuty wielkiego przeboju.
-Szczęścia w życiu jest jeden procent, reszta to kłopoty, które Cię spotykają po drodze. Występuje obecnie w kabarecie, mam swoje piętnaście minut, swoją działkę i śpiewam. Zaproponowano mi ostatnio współpracę z bardzo dobrym zespołem, który gra muzykę przeszłości. Nie powiem na razie jakim, żeby nie zapeszyć.
Może to jest właśnie ten łut, o który chodzi?
-Możliwe, Wiem co bym chciała, pracować, nagrywać, rozwijać się artystycznie. Poszukuję najlepszej formy wypowiedzi w piosence mając świadomość, że nie znalazłem jeszcze jakiegoś określonego stylu. I nie nagrałam wielkiego przeboju, choć moje piosenki zaczynają już chodzić w Radiu. Jedna dosyć często bywa na antenie i jest w stylu reggae.
Słuchaj, śpiewasz w kabarecie, kiedyś był blues, teraz reggae, trochę rocka, trochę sweet… Poszukujesz, czy nie możesz się zdecydować? To wszechstronność czy wszystkoizm?
-Do tej pory to wszytkoizm. Nie muszę się wstydzić. Daj Boże, żeby każdy spróbował wszystkiego. Wielkie gwiazdy na zachodzie potrafią zaśpiewać i utwór jazzowy i piosenkę kabaretową oraz rockową. U nas wprowadzono podziały nie wiadomo po co i sztucznie szufladkuje się wykonawców. W efekcie wielu śpiewa to samo i tak samo w kółko. Zmieniać potrafią się tylko nieliczni.
Należysz do tych nielicznych piosenkarzy polskich, którzy posiadają pełne kwalifikacje profesjonalne nabyte w szkołach muzycznych. Kiedy zdobyłaś w sensie wykształcenia, wszystko to, co można zdobyć w kraju wybrałaś się do Paryża też po naukę. Jakim cudem tam trafiłaś?
-Trochę zbieg okoliczności, a jednocześnie idea która mi pałętała po głowie przez kilka lat.
Przede wszystkim: dlaczego do Paryża? Jest to stolica piosenki, którą określiłbym jako poetycko – nastrojową, w której dominuje tekst, a muzyka jest dodatkiem do słowa.
-W szkole muzycznej preferowano właśnie ten gatunek piosenki i wtedy zrodziło się marzenie, raczej pomysł, żeby pojechać właśnie do Paryża. Było to wtedy, kiedy u nas zrobił się „szał” na takie piosenki. Później ta forma przestała mnie interesować, nie wystarczała mi. Jest to typ piosenki na warunki bardzo kameralne, a moim największym atutem jest głos, specyfika barwy głosu, którą mam dotychczas nie wykorzystaną. Moje typowe brzmienie altowe lub kontraltowe, na pograniczu brzmienia męskiego. Powinnam śpiewać tak jak mówię.
Kiedy nagrywałam ostanie piosenki, aranżer pomylił się i zrobił piosenkę w innej tonacji. Też pech, bo jednak był tam materiał na przebój.
Masz rzadki walor swobodnego operowania dość niskim głosem.
-Chcę nagrywać to co najlepiej umiem i tak jak najlepiej potrafię, żeby wiedziano, że to śpiewa Danuta Stankiewicz a nie ktoś inny.
Przenieśmy znowu punkt ciężkości do Paryża.
-Sprawa stypendium ciągnęła się przez parę lat. Choby dlatego, że było to pierwsze zawodowe stypendium dla piosenkarza. Poczatkowo nie bardzo wiedziano, co ze mną zrobic. Owszem stypendia artystyczne za granicą są ale żeby przedstawiciel brażny rozrywkowej?! Że niby będzie łaził po kabaretach? Przedstawiłam konkretną propozycję, że chcę odbyć staż w radiu, telewizji, w firmach płytowych wymieniłam to wszystko czego mi brakowało podczas nauki w Polsce. I w Paryżu zrobiłam wszytsko co trzeba cały program. Mało tego otworzyłam dzwi następnym stypendystom, bo wiedziałam już gdzie co i jak. Zrelacjonowałam to po powrocie w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Będąc we Francji odbyłam również dwu miesięczny staż w Scola Cantorum.
Co to jest?
-Jedna z najważniejszych szkół muzycznych. Właściwie to szkoła muzyki, tańca i sztuki dramatycznej. Natomiast Szkoła Makijażu to nie kurs malowania , ale cała wiedza o różnicy miedzy makijażem teatralnym a telewizyjnym, estradowym czy do zdjęć. Drobna rzecz, ale ważna.
Możliwe, wierzę na słowo. Ale żeńska połowa społeczeństwa nie kończyła szkół i jakoś sobie radzi z makijażem.
-Ale tylko drobna garstka z tej połowy występuje na estradzie. Są to ważne detale, na przykład czy kreska jest zrobiona do środka oka czy na zewnątrz. Każda kobieta to zauważy.
Kładę na to kreskę… Długo byłaś w Paryżu?
-Cztery miesiące. Uważam, że to w zupełności wystarczy. Uczestniczyłam na przykład w realizacji popularnych programów telewizyjnych dla młodych piosenkarzy. Wszyscy śpiewają z pół playbacku . Muzyka idzie z taśmy, a głos na żywo. Tak każdy piosenkarz przychodzi z płytą pod pachą, radio i telewizja nagrywają niewiele.
Zresztą o wrażeniach z Paryża mogłabym godzinami…
Jestem z tego pobytu bardzo zadowolona.
Ja nie za bardzo. Jeżeli po takim okresie rozpędu zawodowego , po nauce na stypendium w Paryżu, które – jak sama mówisz – wykorzystałaś do Dechy, występujesz w kabarecie mając swoje piętnaście minut, to uważam że jest to marnotrawienie Twoich umiejętności i państwowych pieniędzy.
Mówię to jako słuchacz i jako podatnik w czasach reformy gospodarczej. Dlaczego nie występujesz, powiedzmy w rewii?
-Bo nikt mi tego nie zaproponował. Jesteś pierwszą osobą, która mnie w ogóle zapytała o stypendium. Ale wiem, że wszystko to, czego się nauczyłam procentuje mi na estradzie. A dalej, to troska o repertuar, o możliwości jego prezentacji.
Słowem normalne życie estradowe. W każdym bądź razie jeśli idzie o wszechstronne przygotowanie zawodowe, niczego mi nie brakuje, zadbałam o wszystko.
Brakuje tylko tego jednego procentu szczęścia, którego Ci życzę wspólnie z Czytelnikami „Razem”.
Wybrana dyskografia:
SP. Tonpress KAW S – 156
Strona A:
1. Ta miłość jest naszą nadzieją
Strona B:
2. Sposób na niego
LP. Muza SX 2876 1990 r. „Wernisaż”
Strona A:
1. Wernisaż
2. Pół Ciebie, pół mnie
3. Dzień jeszcze długi
4. Nadchodzi świt
5. Skrzypek na dachu
Strona B:
1. A jednak czasem mi żal
2. Po co mi na co mi
3. Gorzkie pocałunki
4. Nieznajome dni
5. Pekaesem
Dzisiejszy palyer to nagrania Danuty Stankiewicz powstałe w latach 70 i 80 – tych.
1. Lipcowe dni
2. Ta miłość jest naszą nadzieją
3. Sposób na niego (kompozycja Renaty Danel)
4. Nie bój się deszczu
5. Nieznajome dni
6. Skrzypek na dachu
7. Gorzkie pocałunki
8. Dziś jestem z miasta
9. Dzień jeszcze długi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Miałem wrażenie, że po utworze "Wernisaż", dość często granym w latach 80, artystka skłoni się ku refleksyjnej ambitnej muzyce. Niestety, to co zaprezentowała jako discopolowe pseudoerotyczne kuriozum nieco później, całkowicie ją dla mnie zdyskwalifikowało. Ale repertuar sprzed "przemiany" do dziś lubię. Moja ulubiona piosenka DS to "Nadchodzi świt".
Prześlij komentarz